Fot. Ryszard Wyszyński
Dzień Sybiraka obchodzony jest w Polsce 17 września. Upamiętnia Polaków zesłanych na Syberię w wyniku represji carskich oraz masowych deportacji, które miały miejsce w czasie II wojny światowej, szczególnie po agresji Związku Radzieckiego na Polskę 17 września 1939 roku. Tego dnia ZSRR wkroczyło na wschodnie tereny Polski, co doprowadziło do licznych deportacji Polaków na Syberię i do innych odległych regionów Związku Radzieckiego.
Dzień Sybiraka jest dniem pamięci i hołdu oddawanego tym, którzy przeszli przez tragiczne doświadczenia zesłania, często w ekstremalnych warunkach, walcząc o przetrwanie w nieludzkich okolicznościach. Obchody tego dnia mają na celu zachowanie pamięci o losach Sybiraków i przekazywanie tych historii kolejnym pokoleniom.
Z tej okazji organizowane są uroczystości patriotyczne, msze święte, spotkania środowisk Sybiraków oraz wystawy historyczne i panele dyskusyjne, które mają na celu przypomnienie o tych bolesnych rozdziałach polskiej historii.
Jedną z ofiar Rosji Sowieckiej jest 88. letnia mieszkanka Wałbrzycha, urodzona w Borysławiu, Danuta Kałuża z domu Wojnowska. Jak opisuje w swojej autobiografii opublikowanej w książce Tadeusz Wróbel „Ludzie Borysławia” – „Urodziła się 25 lipca 1936 roku w Borysławiu. Jej ojciec Józef Wojnowski był komendantem posterunku policji w Borysławiu. Po wybuchu wojny, jeszcze w 1939 r. został aresztowany i wywieziony do Ostaszkowa, skąd dotarła do rodziny tylko jedna wiadomość, a dopiero po latach okazało się, że padł ofiarą masowego mordu . Nocą 13 kwietnia 1940 rok 3.5 – letnia Danusia wraz z mamą i 2.5 letnim bratem została aresztowana przez NKWD i wraz z innymi osobami, bydlęcymi wagonami, wywieziona została w głąb Rosji. Po miesięcznej podróży w niewyobrażalnie ciężkich warunkach dotarli na Syberię, do miejscowości Kustanaj. Stamtąd przewieziono ich do znajdującej się na stepach wsi Szyszkowka, gdzie zamieszkali w ziemiance. Matkę wywożono na tydzień lub dwa do pracy w stepie, a dzieci błąkały się w tym czasie po wsi, żywiąc się trawą, łupinami z ziemniaków oraz padliną ze śmietników. Skutkiem głodu i zimna dręczyły ich choroby: świerzb, szkorbut, owrzodzenia i malaria. Kiedy Danusia miała 6 lat, skierowano ją do pracy w polu, za co otrzymywała pół kilograma chleba dziennie”. -To tylko część wspomnień, które miałem okazję wysłuchać. Krzywdy, jakich Pani Danusia doznała wraz ze swoją rodziną, są niewyobrażalnie większe. Dziś pomimo trudnych doświadczeń w życiu osobistym pozostaje osobą niezwykle życzliwą, pogodną i aktywną w Stowarzyszeniu Przyjaciół Ziemi Drohobyckiej koło Borysław w Wałbrzychu.
Rysiek Wyszyński